Witam! jak tam u Was? Wczoraj, znaczy dzisiaj o 1:30 wróciłem z czuwania modlitewnego przy relikwiach serca Św. Jana Marii Wianney-a. Był to bardziej spontaniczny wyjazd.
Czułem się na nim, jak by Pan kolejny raz potwierdzał to, że jestem powołany Kapłaństwa. Kolejny raz utwierdzam się w tym, że nie ma w życiu przypadków. A ja, tak jak by uciekam przed tym Głosem, że Pan mnie woła. Wiem, nie ucieknę przed nim.
Bardzo jestem zadowolony, mogłem się pomodlić: za księży, parafię, nowe powołania, powołanych, powiedzieć Panu z czym tak na prawdę się źle czuje w życiu. Wszystko to dzięki temu Sercu, które biło tylko dla Pana, mogłem tyle przemyśleć, oddać i zawierzyć.
ech... Piotrku, żebym to ja tak potrafiła...
OdpowiedzUsuńja uciekam cały, cały czas... i nie mogę już sobie z tym poradzić.
Może w końcu któregoś dnia zrozumiem...
Pozdrawiam Cię! ;)
To idź za tym głosem. Jednak zawsze pamiętaj - aby to było Twoje odczytywanie Jego WOLI, a nie tylko szukanie samorealizacji. Wtedy będzie dobrze :)
OdpowiedzUsuńTo wspaniale, że Pan Bóg daje Ci takie światło. Nie bój się odpowiedzieć na Jego zaproszenie. Pozdrawiam serdecznie, z Panem Bogiem! :)
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie !
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie , na swojego bloga .