niedziela, 31 października 2010

Zrozumieć swoje powołanie...





W życiu każdego człowieka przychodzi czas ważnych decyzji, czas wyboru drogi życia. Dla wierzących jest to czas rozeznania powołania. Z przejęciem, właściwym takim decyzjom pytamy się wówczas: jakie jest moje powołanie? Jaka jest wola Boga względem mnie? Czego Bóg ode mnie oczekuje? Wielu młodych ludzi poważnie zadających sobie te i podobne pytania, chciałoby otrzymać wyraźną i precyzyjną odpowiedź. Nie są to jednak pytania, które nurtują jedynie stojących przed wyborem drogi życia. Nierzadko zdarza się, że stawiają je sobie także ludzie, którzy dokonali już wyboru drogi życiowej. Czasem różne doświadczenia skłaniają ich do ponownego rozważania dokonanych wyborów. Czy aby na pewno dobrze rozeznałem moje powołanie? Czy się nie pomyliłem? Choć pytania stawiane w sytuacjach kryzysowych brzmią nieco inaczej, w gruncie rzeczy chodzi o to samo: jakie jest w końcu moje powołanie?

Pytanie o powołanie jest pytaniem, które ma sens w kontekście wiary, czyli relacji jaka łączy człowieka z Bogiem. To przecież Bóg powołuje człowieka. Zrozumienie zatem pytania o powołanie zależy od rozumienia relacji z Bogiem, od rozumienia kim jest Bóg i jak On postępuje z człowiekiem.

Rozeznając powołanie bardzo często zakładamy, bardziej lub mniej świadomie, że Bóg ma już gotowy, szczegółowy plan wobec nas i że oczekuje od nas byśmy go zrealizowali. Ten, kto właściwie rozpozna wolę Boga względem siebie i hojnie odpowie na wezwanie Boga, może liczyć na Jego błogosławieństwo, które uczyni życie udanym i szczęśliwym. Ten zaś kto nie odgadnie bożych planów, albo się będzie im opierał, będzie miał życie nieudane.

Niestety takie rozumienie powołania, powodowane nawet najlepszymi intencjami, kryje w sobie zupełnie niechrześcijański obraz Boga. Przedstawiając go nieco karykaturalnie, Pan Bóg, gdzieś w swojej tajnej kartotece, posiada ukryte akta każdego człowieka z zapisanym projektem jego życia. Do człowieka należy odgadywanie zawartości tej kartoteki. Jest to zadanie niezmiernie trudne, jeśli w ogóle możliwe, nie wspominając już o tym, że właściwie nie ma tu mowy o wolności człowieka, tak bardzo podkreślanej w chrześcijaństwie. Nic dziwnego, że tak wielu młodych ludzi na wszelki wypadek w ogóle nie chce słyszeć o powołaniu, bo co by się stało, gdyby plany Boga były zupełnie inne niż ich własne pragnienia? Odrzucając jednak myśl o tak rozumianym powołaniu, odrzucają raczej ideę predestynacji i obraz zniewalającego Boga. Poza tym, takie wyobrażenie Boga i powołania otwiera furtkę dla niekończących się rewizji podjętych decyzji i stawia pod znakiem zapytania wierność wszelkim wyborom: bo zawsze można stwierdzić, że wcześniej nastąpiła pomyłka i dopiero teraz udało się nam rozpoznać wolę Boga. Paradoksalnie pod pozorem wiary można przemycać niewierność...

O Jerzym na krzyżu

Pewnego dnia Jerzy poszedł do kościoła. Podczas modlitwy spojrzał na Chrystusa wiszącego na krzyżu i powiedział do Niego:
- Ile to bym dał Jezu żebym mógł choć przez chwile Ci ulżyć i zawisnąć na tym krzyżu za Ciebie.
Na to Jezus zszedł z krzyża rozejrzał się i powiedział:
- Dobrze Jerzy, jeżeli takie jest twoje pragnienie, to będziesz mógł przez cały dzień wisieć na krzyżu a ja na ten czas odejdę i zostawię cię samego. Tylko pamiętaj, nie możesz się nigdy, do nikogo odezwać, nigdy zrozumiałeś?
- Dobrze – odpowiedział Jerzy i zawisł na krzyżu.
Gdy tak wisiał przyszła pewna bogata kobieta. Modliła się o pomnożenie zysków. Nawet nie zauważyła jak z torebki wypadł jej plik banknotów. Po modlitwie nie patrząc na nic wyszła. Po niej weszła biedna kobieta i zaczęła mówić:
- Panie Jezu proszę Cię o trochę pieniędzy bo moje dzieci i ja umieramy z głodu.
Nagle zauważyła plik banknotów, który leżał na ziemi. Podniosła go, dziękując Bogu i wyszła. Potem wszedł marynarz. Modlił się on o to, aby nie było sztormów na morzu, a jeżeli byłoby to możliwe, to aby wogóle nie wypływał w ten rejs. Jednak wtedy wbiegła bogata kobieta wraz z policjantem do kościoła i zobaczyła że marynarz modli się tam gdzie wcześniej modliła się ona i gdzie wypadły jej pieniądze. Policjant aresztował marynarza. Wtedy odezwał się Jerzy:
- To wcale nie on zabrał pieniądze, tylko ta biedna kobieta!
Pod koniec dnia Jezus wrócił do kościoła i pyta się Jerzego jak sobie poradził? On odpowiedział że świetnie. Tylko raz zdarzyło mu się odezwać, bo marynarz był niesłusznie posądzony. Na to Jezus mu powiedział:
- Ty idioto! Przez ciebie ta bogata kobieta niszczy sama siebie przez swoją chciwość i niełaskę. Biedna kobieta siedzi w wiezieniu, a jej dzieci umierają z głodu. Natomiast marynarz tonie na morzu. .

środa, 20 października 2010

Przemyślenia...



Witam! Jak tam u Was? Dzisiaj byłem w szkole do 19:30... szkoda gadać... Znalazłem taką fajna piosenkę, znaczy wysłała mi koleżanka na MTZ(Młodzi tej ziemi). Tak mnie naszło na przemyślenia na temat życia, to co w nim przebiega. Chcę się z Wami z tym podzielić. Powinniśmy a dnia na dzień rodzić się na nowo, budzić się i chcieć wstać jak najszybciej! Wiedzieć po prostu dla kogo żyć. Niektóry ludzie jak się budzą, to nie chce im się wstać, a wiecie dla czego? Ponieważ jak tu funkcjonować jak nie ma motywacji. W polityce ciągle się kłócą, zabijają, obiecują złote góry itp. Na świecie ludzie pozamykani na siebie. Spotykać się nie trzeba, bo internet, wejdziesz i już komunikatory, portale społecznościowe. Jedzenie można zamówić, to Ci przywiozą,telefon komórkowy pod ręką, tylko dzwonić. Co im potrzeba innego do życia, można powiedzieć.
To tak nie powinno być. Tak naprawdę człowiek się cofa. Maszyny robią za niego pracę, komunikację, pracę, wykonywanie potrzeb itp. Przestaje się chcieć, robić coś samemu. Zacznijmy inaczej myśleć, spotkajmy się z innym człowiekiem w realu, porozmawiajmy tak szczerze jak przez e-maile. Idź na spacer pomyśl o życiu a nie na kompie i tak bezmyślne chodzisz po tych stronach i czytasz: zabito...okradziono...zginęli.... itp. Człowiek w XXI wieku zatracił siebie samego. Nakręcają go media, internet, telefon itp. Tak nie może być. Trzeba się zatrzymać, pomyśleć po co żyjemy... Jaka jest, dla nas na ziemi misja...? Czemu ja jestem tu i teraz...? Zapomnieć o tych pierdołach które pochłaniają tyle czasu na błahe sprawy. Człowiek może stoi koło Ciebie i czeka na Twoje spotkanie, pomoc... A może to Chrystus który chce Ci pomóc w problemach...
Zostawiam Was z tymi myślami, jeśli chcecie się podzielić też z przemyśleniami, dodać coś nowego, jakieś Cie myśli naszły, podziel się, nic Ci się nie stanie.Jak coś, to piszcie.
Pozdrawiam :)

poniedziałek, 18 października 2010

Każde głębsze uczucie prowadzi do cierpienia. Miłość bez cierpienia nie jest miłością.



Miłość nie jest do wyuczenia, a jednocześnie nic nie jest tak bardzo do wyuczenia jak miłość! Jako młody kapłan nauczyłem się miłować ludzką miłość. To jest jedna z tych podstawowych treści, na której skupiłem swoje kapłaństwo, swoje posługiwanie na ambonie, w konfesjonale, a także używając słowa pisanego. Jeśli umiłuje się ludzką miłość, to wtedy rodzi się także żywa potrzeba zaangażowania wszystkich sił na rzecz "pięknej miłości". Bo miłość jest piękna. (Przekroczyć próg nadziei)

...nie przestaję prosić Chrystusa oraz Matki Pięknej Miłości za tę miłość, jaka rodzi się w młodych sercach. Wielokrotnie w życiu dane mi było niejako z bliska towarzyszyć tej miłości młodych ludzi. Poprze to doświadczenie pojąłem, o jak istotną sprawę tutaj chodzi, o jak doniosłą, o jak wielką.. Myślę, że przyszłość człowieka waży się w znacznej mierze na szlakach tej zrazu młodzieńczej miłości, którą Ty i Ona...którą Ty o On odkrywacie na szlakach Waszej młodości. Jest to poniekąd wielka Przygoda, ale jest to też równocześnie wielkie Zadanie.
Dzisiaj zasady chrześcijańskie moralności małżeńskiej bywają w wielu kręgach przedstawiane w krzywym zwierciadle. Usiłuje się narzucić środowiskom, a nawet całym społeczeństwom, model, który sam siebie ogłasza "postępowym" i "nowoczesnym". Nie zauważa się przy tym, że w tym modelu - człowiek, a chyba zwłaszcza kobieta, z podmiotu, zamienia się w przedmiot (przedmiot swoistej manipulacji), a cała wielka treść miłości zostaje zredukowana do "użycia", które - choćby nawet było dwustronne - nie przestaje być w swej istocie egoistyczne. Wreszcie - dziecko: owoc i nowe wcielenie miłości dwojga, coraz bardziej staje się "uciążliwym dodatkiem". Cywilizacja materialistyczna i konsumpcyjna wdziera się w cały ten wspaniały całokształt miłości małżeńskiej i rodzicielskiej i ogołaca go z owej dogłębnie ludzkiej treści, która od początku została przeniknięta Boskim również znamieniem i refleksem.
Drodzy młodzi Przyjaciele! Nie pozwólcie sobie odebrać tego bogactwa! Nie wpisujcie w projekt Waszego życia treści zniekształconej, zubożałej i zafałszowanej: miłość "współweseli się z prawdą". Szukajcie tej prawdy tam, gdzie ona rzeczywiście się znajduje! Jeśli trzeba, bądźcie zdecydowani iść pod prąd obiegowych poglądów i rozpropagowanych haseł! Nie lękajcie się Miłości, która stawia człowiekowi wymagania. Te wymagania - tak jak znajdujecie je w stałym nauczaniu Kościoła - właśnie są zdolne uczynić Waszą Miłość - prawdziwą miłością. (List Apostolski do młodych całego świata z okazji Międzynarodowego Roku Młodzieży, 31.03.1985)

sobota, 16 października 2010

Modlitwa Wieczorna



Ojcze, oddaję się w Twoje ręce.
Uczyń ze mną to, czego pragniesz.
Cokolwiek uczynisz, dziękuję Ci.
Jestem gotowy na wszystko.
Przyjmuję wszystko.
Niech tylko Twoja wola będzie we mnie
I w każdym Twoim stworzeniu.
Nie pragnę niczego, ponad to, Panie.
W Twoje ręce oddaję duszę moją
Z całą miłością mego serca,
Ponieważ kocham Cię, Panie.
Pragnę powierzyć się Tobie,
Oddać sie w Twoje ręce bez zastrzeżeń, z bezgraniczną ufnością,
Ponieważ Ty jesteś moim Ojcem.